środa, 23 stycznia 2013

Hong Kong Gold Fish Market



Plan był nieco inny. Miałam pisać o Wielkim Buddzie. Jednak Wielki Budda to temat zaskakująco rozlegly – z samą wyprawą do niego lączy się kilka historii. A mnie tymczasem chyba dopada mróz i mam wrażenie, że chce mnie dopaść jakieś wstrętne choróbsko. Rzadko mi się zdarza, żebym zaraz po powrocie z pracy padała na łóżko i to bez obiadu. A dzisiaj właśnie tak było. Więc post będzie króciutki.


Po zwiedzeniu zaledwie trzech krajów nie należy uogólniać na cały kontytnent, ale odnoszę jednak wrażenie, że jest to azjatycka specyfika: wyspecjalizowane ulice. W Dhace na Baddalink Road, niedaleko której mieszkałam, mieściły się sklepy z łóżkami, materacami i meblami. Na Road 11 w Banani każdy wie, że można kupić fajne ciuchy i pójść do drogiej knajpy, na równoległej Kamal Attaturk Avenue – dostanie się dodatki i biżuterię. Każdy mieszkaniec wie, gdzie kupić części samochodowe, sedesy, czy materiały. I każda dzielnica ma własny dzień wolny w tygodniu (niezależny od weekendu).


Podobnie było w Hong Kongu. Na jednej ulicy można bylo kupić sprzęt elektroniczny, na innej niedrogie damskie ciuchy, a jeszcze gdzie indziej kwiaty. I jest tam też Fa Yuen Street (a przynajmniej jej północna część), nieopodal stacji Mongkok, na której można kupić złote rybki (i parę innych zwierzaków). Widok jest szczególny (ALBUM). Z pułek w równych rządkach zwisają foliowe woreczki, w których zatopione w stagnacji wegetują złote rybki (nie pływają, bo miejsca brak). Nieliczne tylko, mniejsze okazy, trzymane są w akwariach. Szczęściary... Czasem zdają się spoglądać na przechodniów martwym wzrokiem, z jakimś wyrzutem, jakby chciały powiedzieć „a zamknij się sam w foliowej torbie, zobaczymy, co poczujesz”. A przecież ciało w foliowej torbie...
To po prostu trzeba zobaczyć.
Przy okazji przypominam, że jutro zaczyna się głosowanie na Bloga Roku. Licze na Wasze wsparcie...



The plan was slightly different. I was supposed to write about Giant Buddha. But surprisingly Giant Buddha is a giant topic – with the tour to Buddha itself quite a few stories are connected. But in the meantime the cold got me and I have the feeling that some sickness can get me too. It does not happen often that after getting back from work I go straight to bed without even having dinner. But it happened today. So this post will be short.


After visiting only three countries I shall not get ideas about the whole continent but it seems that this one thing is purely Asian: specialized streets. On the Baddalink Road in Dhaka, where I lived they were selling beds, mattresses and furniture. On Road 11 in Banani – you could get fancy clothes and go to an expensive restaurant, on the parallel Kamal Attaturk Avenue – jewellery. Every inhabitant knows where to buy car parts, lavatory bowls or materials. And each districts has it’s own day off regardless the weekend.


It was similar in Hong Kong. On one of the streets you could buy electronics, on the other inexpensive female clothes, somewhere else – flowers. And there you have Fa Yuen Street (or at least it’s northern part), close to the Mongkok station where you can get gold fish (and some other animals). The view is specific (ALBUM). There are lines of foil bags hanging from the shelves and in them – stagnant little gold fish (they do not swim because they have no space). Only few smaller ones are kept in aquaria. Lucky them. Sometimes you’ve got the feeling that they are watching you with some kind of remorse and thinking “close yourself in a foil bag you idiot”. And the body in a foil bag…
One just has to see it.
BTW – I’d like to remind that tomorrow the voting for the blog of the year starts. And I am counting on your support…


Brak komentarzy: