Plan był nieco inny. Miałam pisać o Wielkim Buddzie. Jednak
Wielki Budda to temat zaskakująco rozlegly – z samą wyprawą do niego lączy się
kilka historii. A mnie tymczasem chyba dopada mróz i mam wrażenie, że chce mnie
dopaść jakieś wstrętne choróbsko. Rzadko mi się zdarza, żebym zaraz po powrocie
z pracy padała na łóżko i to bez obiadu. A dzisiaj właśnie tak było. Więc post
będzie króciutki.
Po zwiedzeniu zaledwie trzech krajów nie należy uogólniać na
cały kontytnent, ale odnoszę jednak wrażenie, że jest to azjatycka specyfika:
wyspecjalizowane ulice. W Dhace na Baddalink Road, niedaleko której mieszkałam,
mieściły się sklepy z łóżkami, materacami i meblami. Na Road 11 w Banani każdy
wie, że można kupić fajne ciuchy i pójść do drogiej knajpy, na równoległej
Kamal Attaturk Avenue – dostanie się dodatki i biżuterię. Każdy mieszkaniec
wie, gdzie kupić części samochodowe, sedesy, czy materiały. I każda dzielnica
ma własny dzień wolny w tygodniu (niezależny od weekendu).
Podobnie było w Hong Kongu. Na jednej ulicy można bylo kupić
sprzęt elektroniczny, na innej niedrogie damskie ciuchy, a jeszcze gdzie
indziej kwiaty. I jest tam też Fa Yuen Street (a przynajmniej jej północna
część), nieopodal stacji Mongkok, na której można kupić złote rybki (i parę
innych zwierzaków). Widok jest szczególny (ALBUM). Z pułek w równych rządkach zwisają
foliowe woreczki, w których zatopione w stagnacji wegetują złote rybki (nie
pływają, bo miejsca brak). Nieliczne tylko, mniejsze okazy, trzymane są w akwariach.
Szczęściary... Czasem zdają się spoglądać na przechodniów martwym wzrokiem, z
jakimś wyrzutem, jakby chciały powiedzieć „a zamknij się sam w foliowej torbie,
zobaczymy, co poczujesz”. A przecież ciało w foliowej torbie...
To po prostu trzeba zobaczyć.
Przy okazji przypominam, że jutro zaczyna się głosowanie na
Bloga Roku. Licze na Wasze wsparcie...
The plan
was slightly different. I was supposed to write about Giant Buddha. But
surprisingly Giant Buddha is a giant topic – with the tour to Buddha itself
quite a few stories are connected. But in the meantime the cold got me and I
have the feeling that some sickness can get me too. It does not happen often
that after getting back from work I go straight to bed without even having
dinner. But it happened today. So this post will be short.
After visiting
only three countries I shall not get ideas about the whole continent but it
seems that this one thing is purely Asian: specialized streets. On the
Baddalink Road in Dhaka, where I lived they were selling beds, mattresses and
furniture. On Road 11 in Banani – you could get fancy clothes and go to an
expensive restaurant, on the parallel Kamal Attaturk Avenue – jewellery. Every
inhabitant knows where to buy car parts, lavatory bowls or materials. And each
districts has it’s own day off regardless the weekend.
It was
similar in Hong Kong. On one of the streets you could buy electronics, on the
other inexpensive female clothes, somewhere else – flowers. And there you have
Fa Yuen Street (or at least it’s northern part), close to the Mongkok station
where you can get gold fish (and some other animals). The view is specific (ALBUM).
There are lines of foil bags hanging from the shelves and in them – stagnant little
gold fish (they do not swim because they have no space). Only few smaller ones
are kept in aquaria. Lucky them. Sometimes you’ve got the feeling that they are
watching you with some kind of remorse and thinking “close yourself in a foil
bag you idiot”. And the body in a foil bag…
One just
has to see it.
BTW – I’d
like to remind that tomorrow the voting for the blog of the year starts. And I
am counting on your support…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz