poniedziałek, 26 marca 2012

Cud nad Wisłą / Miracle at the Vistula



































To będzie post krótki i absurdalny.
Ludzie, którzy znają mnie od przynajmniej pięciu lat, wiedzą o mnie na pewno przynajmniej dwie rzeczy.
1. Nie chcę i nie umiem gotować.
2. O roślinach wiem tyle, że cokolwiek się dzieje, to zielone powinno być u góry.
Ludzie, którzy ze mną przez tych przynajmniej pięć lat wytrwali wiedzą więcej. A mianowicie, że rok temu z okładem zaczęłam gotować. Zmusiły mnie do tego okoliczności, a wkrótce motywowała przyjemność.
Więc teraz mam dla tych wszystkich, bliskich mi osób niespodziankę. Trzy tygodnie temu kupiłam niecałe pół kilo świeżego chilli. Zapłaciłam tyle, że byłam gotowa ogłosić upadłość finansową. Wkurzyłam się. Dwa tygodnie temu wyszukałam w internecie instrukcję. Zasiałam nasiona.
A dzisiaj - odkryłam kiełkujące pędy chilli. Moja pierwsza w życiu roślinka. Pierwsza zasiana. Wyhodowana. Z szansami na przeżycie.
Jeśli ktoś napisze, że w ramach kolejnego kroku powinnam zafundować sobie psa - skwituję milczeniem i udam, że nic się nie stało.
Jeśli ktoś napisze, że krokiem trzecim powinno być zrobienie sobie dziecka - przysięgam, że odnajdę. I nie będę miła.


This post will be short and absurd.
People who know me for at least five years know about me at least two things.
1. I don’t want to and I don’t know how to cook.
2. About plants I know only one thing - that the green part shall go up.
People who stayed with me for those five years know more. They know that a year ago I started to cook. First because I had to - second because I started to want to.
So for all those people who are close to me I have a surprise. Three weeks ago I bought less than half a kg of fresh chilli. I paid a small fortune which pissed me off. So two weeks ago I found an instruction on the internet. I seeded it.
And today - I discovered germinating seeds. My first plant in life. First seeded. First grown. First about to survive.
If someone writes that my next step shall be getting a dog - I will say nothing and pretend I didn’t notice.
If someone writes that my next step shall be having a baby - I swear I will find this person. And I will not be nice.

8 komentarzy:

dassss pisze...

posadz sobie gandzie to bedziesz mogla gadac z psem jak dziecko bedzie gotowac :D

be_bronze... pisze...

licząc, że bym gandzię zasiała teraz to nawet przy równoczesnej produkcji gotujących dzieci, gandzia nie dotrwałaby nawet do momentu aż dziecko zacznie chociaż jeść...

Anonimowy pisze...

No Pyskata, zaimponowalas mi ;)
Ad.

be_bronze... pisze...

Powiem więcej, nie palę już dwa tygodnie :D Świat się przewraca...

Anonimowy pisze...

A ktory to juz raz? ;>
Ad.

be_bronze... pisze...

Nie liczę, ale... Rzucam na 6 miesięcy nie na stałe, hihi :D 6x300 PLN (palę paczkę dziennie tanich fajek) = 1800, czyli promocyjnie bilet w dwie strony do Delhi. Chociaż na tyle mi się ten inżynier przydał, żebym mogła cenę biletu policzyć ;) A potem... Wyobrażasz sobie mnie bez fajki przez resztę życia? :D Eeeee...

Anonimowy pisze...

A mnie sobie kiedys wyobrazalas? Ale kalkuluj dalej, na zdrowie Ci to idzie ;)
Ad.

be_bronze... pisze...

No nie, nie wyobrażałam sobie :D Tak jak teraz nie umiałabym sobie przypomnieć, jak to było kiedy paliłeś :D