środa, 7 listopada 2012

Dziewczyna z tatuażami / A girl with the artistic tatoos



Nie jestem wielką miłośniczką malowania ciała (no chyba że jest to element performansu). Myślałam kiedyś o tatuażu jako formie kroniki wypisanej na moim ciele, ale i ten pomysł zarzuciłam – cholera wie, czy za parę lat by mi się to nie znudziło, a myśl o długotrwałym i bolesnym usuwaniu śladów starych pomysłów odrzuca mnie kompletnie.
Niemniej jednak postanowiłam spróbować tego uczucia chociaż na krótki moment i zobaczyć siebie wymalowaną henną. A. zabrała mnie do domu siostry swojej przyjaciółki, której szesnastoletnia córka pokrywa malowidłami dłonie i stopy wszystkich, którzy tego chcą, a nawet tych, którzy wcale nie mają na to ochoty. Ona po prostu to kocha.


Kiedy patrzyłam, jak fragment po fragmencie małe wzroki łączą się w efektowną całość, byłam zafascynowana. Tasfia malowała najpierw każdy palec osobno, tworzyła fragmenty wzoru na różnych częściach dłoni, by potem zgrabnymi ruchami połączyć wszystko w jeden obraz. Jej wyobraźnia zdaje się nie mieć ograniczeń, śmiało łącząc geometryczną prostotę z wysublimowanymi, kwiatowymi wykończeniami.
Ozdobiła moje dłonie, stopy, przedramiona, a nawet kark. Gdyby nie fakt, że znajdujemy się w Bangladeszu, a Tasfia ma ledwie szesnaście lat, to rozebrałabym się przed nią mówiąc „wybierz sobie fragment mojego ciała, albo ozdób całość”. I nie chodziło wyłącznie o to, jak ja będę później wyglądać – samo obserwowanie tego procesu wciąga. Patrzenie, jak ciało centymetr po centymetrze jest pokrywane brązowymi szlaczkami, liniami. Ozdabianie mnie zajęło trzy godziny. Tasfia cierpliwie nakładała hennę i nie chciała ani chwili przerwy. Bawiła się równie dobrze, jak ja.


Później pokazała nam jej inne prace – rysunki, obrazy, szkice. Jest oczywiste, że ma talent. Kopiuje wiernie, idealnie. Może z czasem rozwinie własny styl.
Mniej przyjemna jest druga część procesu – ciało powinno pozostać pokryte henną przez całą noc. Stwardniałe kawałki farby odpadają z niego przez cały czas, tworzą wokół powłokę czekolado podobnego pyłu. Drapią i kłują. Musiałam zdrapać wszystko wcześniej, bo S. nie chciał mnie wpuścić do łóżka. Ale przynajmniej wewnętrzna część dłoni zabarwiła się na ciemno brązowy kolor, co według bengalskiej tradycji oznacza, że będę miała bardzo kochającego męża. Pokażcie mi tego naiwniaka…


Jeżeli będziecie kiedyś w Dhace i zamarzą Wam się „tatuaże” z henny – napiszcie do Tasfii. Jej adres e-mail to: wiztas@gmail.com. Jak będziecie mieli szczęście, to może zechce i Was ozdobić – i pamiętajcie – nie negocjujcie ceny, bo jej umiejętności warte są każdych pieniędzy.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA ZROBIŁA A., BO JA NIE MOGŁAM RUSZYĆ PALCEM...
Zdjęcia w poście Wszystko... (1) też przedstawiają tatuaże wykonane przez Tasfię.



I am not a big fan of body painting (unless it is a part of performance). But I had once this thought of having a tattoo which would be a private chronicle written on my body. I gave it up though – who knows if in a few years I wouldn’t be sick and tired with it. And an idea of long and painful process of removing leftovers of old ideas puts me off completely.
Nonetheless I’ve decided to try this feeling even if just for a short period of time and see myself painted with henna. A. took me to the house of her friend’s sister whose sixteen years old daughter paints hands and feet of all the people who lets her and even of those who are reluctant. She simply loves it.
When I was watching how piece after piece little patterns are being joined into picturesque unity I was overwhelmed. Tasfia painted each finger separately, created small fragments of pattern to join them in one painting by fast moves of her deft fingers. Her imagination seemed limitless. She resolutely bound geometrical simplicity with sublime, flowery endings.


She decorated my hands, feet, arms and back of the neck. If it wasn’t for the fact that we are in Bangladesh plus Tasfia is only sixteen, I would have got naked in front of her saying “choose whichever part of my body you like or even decorate it all”. And it wasn’t only about the way I would look afterwards – just simple observation of this process was involving. Looking how the body is being covered one centimeter after the other with lines and circles. Decoration took three hours. Tasfia patiently applied henna and didn’t want to stop even for a short brake. She had as much fun as I did.
Later she showed us other of her works – drawings, paintings, sketches. It’s obvious that she has a gift. She copies in an ideal way. Maybe with time she will develop her own style.


The only less fascinating part of the process comes later – body shall be covered with henna all night long. Hard pieces of paint peel off all the time creating a chocolate-like coating everywhere around. They itch and irritate. And I had to scratch everything of earlier than I was supposed to because S. didn’t want to let me into bed. But at least the inner side of my hands were covered with deep brown color which according to Bengali tradition means that I will have a very loving husband. No show me this naive man…
So if you are ever to come to Dhaka and dream of henna “tattoos” – wrote to Tasfia. Her e-mail address is: wiztas@gmail.com. If you get lucky she might want to decorate your skin as well. And remember – do not negotiate the price because her skills are worth all the money. 
ALL PICTURES BY A. - I COULDN'T MOVE A FINGER!
Pictures in the post "All that you would like... (1)" also show tatoos made by Tasfia. 


3 komentarze:

BOR pisze...

Rewelacja!

BOR pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
be_bronze... pisze...

Ma dziewczyna oko ;)