wtorek, 11 grudnia 2012

MACAU



Siedze sobie na promie do Macau. Niestety z blizej nieokreslonych przyczyn za bilet zaplacilam o stowe wiecej, niz mialam zaplacic. Ale tak sie spieszylam na prom odchodzacy o 10:00, ze nawet nie zdazylam sie nad tym zastanowic I cieszylam sie, ze w ogole dostalam jakas reszte. Moze dlatego, ze to wtorek? Albo dobre godziny? Cholera wie. Wracam dzis wieczorem, ostatnim promem.


Dookola mnie piski, bo zaczelo bujac. Za oknem niewiele widac – jest mgla, pogoda mnie tu nie rozpieszcza. Poza tym w oknach jest cos w rodzaju moskitiery, co przeslania widok. No I nie siedze jakos szczegolnie blisko okna.


Obiad mialam jesc powoli, ale coz… Wszamalam go tak szybko, ze poparzylam sobie jezyk. Nie powiem, ze bylo pyszne, bo to za duzo powiedziane, ale bylo dobre. Zjadlam smazone nudle z wieprzowina I kielkami sojowymi. Zdrowo, smacznie, bez fajerwerkow.


A samo Macau – coz – bardziej portugalskie niz sama Portugalia. Momentami czlowiek az zapominal, ze jest przeciez w Chinach. Miejscami przypomina Brazylie (ale chyba tylko przez palmy I zolte budynki), miejscami Lizbone. I zastanawiam sie tylko, co takiego Portugalczycy robia, ze wszystkie ich byle kolonie wygladaja, jakby polowa miasta sie spalila – sciany budynkow strasza czarnymi zaciekami.


Poza portulagska starowka Makau to rzecz jasna przede wszyskim kasyna I jeszcze raz kasyna. To chinska Mekka hazardu z wlasna waluta I zasadami. Kasyna sa pewnie podobnie kiczowate jak te w Las Vegas. Szczegolnie Grnade Lisboa ze swym dziwacznym ksztaltem I kolorowymi neonami. 


Poza kasynami atrakcja jest tez umiejscowiony tuz przy terminalu promowym park rozrywki z kopiami znanych zabytkow – jest tu i piramida, i Wielki Kanion i chinskie zabytki, ktorych nie rozponaje, bo jeszcze ich nie widzialam…


Jeden dzien na zwiedzanie wystarczy. Przykro mi tylko, ze zdjecia sa kiepskiej jakosci ale coz – najpierw mgla, potem chmury, zimno jak cholera. Slonce pokazalo sie moze na dwadziescia minut. I zniknelo…


I’m on the ferry to Macau. Unfortunately for some unknown reason I paid for the tickets a hundred more than I was supposed to. But I was in such a hurry to catch the ferry leaving at 10:00 that I did not even think about that and was happy that I got any money back. Maybe because it’s Tuesday? Or maybe it’s because hours are good? No one knows. I’m supposed to come back today with the last ferry.


People around me started to whistle – it’s rolling. There’s not much of a view behind the window – it’s foggy, the weather does not treat me well here. Plus there is something like a mosquito net in the windows which makes the visibility even worse. And I’m kind of distant from the window.


I was supposed to eat my dinner slowly but instead I did it so fast that I burnt my tongue. Unfortunately I can’t say that it was delicious cause that would be an overstatement but still – it was good. I had fried noodles with pork and soya. Healthy, yummi without fireworks.


And Macau itself – well – more Portuguese than Portugal. At moments it was easy to forget that I am in China after all. Some places reminded me of Brazil (probably mostly because of palms and yellow buildings) and some – of Lisbon. And it all just makes me wonder what is it that Portuguese people do that all their ex-colonies look like if they were half burned. Wall of buildings have black stains all over them.


Apart from Portuguese Old Town Macau is all about casinos, casinos and casinos once again. It’s a Chinese gambling Mecca with it’s own currency and rules. Casinos are probably as kitsch as those in Las Vegas. Especially Grande Lisboa with it’s surprising shape and colorful lights on sides.


Apart from casinos the main attraction here is an amusement park with the copies of well-known places. There is a pyramid, Grand Canyon and some Chinese buildings which I cannot recognize as I haven’t seen them yet…


One day is enough for sightseeing. I am truly sorry that pictures are of so pure quality but first there was fog then clouds. It was cold as hell (or as… heaven?!). The sun has come up for maybe twenty minutes. And vanished…


2 komentarze:

Arman Islam pisze...

the chinese building ... that actually looks like the forbidden city... or rather palace. i would love to see that up close one of these days.

be_bronze... pisze...

The funny thing is - it's not real... It's a quarter natural size. It's kind of an amusement park - they have there great canion, some japaneese temples and a cave with robots. It's all a beautiful fake...