piątek, 7 lutego 2014

STALINOWSKA POKAZÓWKA NA „RAJSKIEJ” WYSPIE


Wieczorem 30 września 2013 roku Gorkiego wraz z Renayem zatrzymano, gdy szli na imprezę do znajomych. Znaleziono przy nim dwie tabletki leku na epilepsję, na którą Gorki choruje od czasu szkoły średniej. Spędził w więzieniu dwa dni bez lekarstw. Gdy wychodził, usłyszał zarzuty nielegalnego posiadania substancji kontrolowanych. Tego dnia rozpoczęła się wielomiesięczna gehenna.

Leki zostały przepisane przez meksykańskiego lekarza podczas pobytu Gorkiego u jego siostry w Veracruz. Recepta została oczywiście w aptece podczas zakupu. Dwa miesiące trwała procedura przygotowania dokumentów. Rodzina Gorkiego w Meksyku zdobyła zaświadczenie od lekarza, który leki przepisał. Jednak taki dokument nie był wystarczający. Zaświadczenie musiało zostać poświadczone notarialnie. Aby przedstawić je na Kubie należało dokonać pełnej „legalizacji” dokumentu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Meksyku. Kuba jest bowiem jednym z niewielu krajów na świecie, które nie podpisały konwencji haskiej dotyczącej międzynarodowego standardu „apostille”, dzięki któremu dokumenty przeznaczone do przedstawienia poza granicami kraju, który je wystawił mogą zostać „zalegalizowane” szybciej i taniej. Dzięki pomocy kilku organizacji międzynarodowych udało się zdobyć pięniądze i niezbędne konsultacje prawne.

Jednak nawet poświadczenie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Meksyku nie jest wystarczające dla kubańskich sądów. Zatem dokumenty należało następnie przedstawić w konsulacie kubańskim w Meksyku, aby ten potwierdził, zgodnie ze słowami Gorkiego „że istnieje taki lekarz, notariusz, Ministwerstwo, a w końcu państwo Meksyk”. Zaświadczenia dotarły do Hawany w otwartej przez służby przesyłce kurierskiej.
Gorki nie ma stałego dostępu do internetu. Korzysta z łącza udostępnianego w jednej z ambasad europejskich. Jego dzień to poniedziałek, w okolicach 14:00 czasu lokalnego. Jednak na okres świąt i do połowy Stycznia większość ambasad jest zamykana. Gdy rozmawialiśmy po raz ostatni, w drugiej połowie grudnia 2013 roku, Gorki nadal nie znał dokładnej treści zarzutów, które usłyszy przed sądem, ani nawet przybliżonej daty procesu.

11 grudnia jest Międzynarodowym Dniem Praw Człowieka. Z tej okazji niezależna kubańska organizacja Estado de Sats, której liderem jest Antonio Rodilles, przygotowała cykl prezentacji i spotkań, w których uczestniczyć mieli najwybitniejsi intelektualiści, opozycjoniści i artyści. Obchody zaplanowano na kilka dni. 10 grudnia rozpoczęły się aresztowania. Zatrzymano między innymi wspomnianego Antonio Rodillesa. Po południu dostalam smsa „u nas wszytko dobrze, martwimy się Rodillesem”. Gorki udał się pod jego dom, aby wraz z innymi prostestować przeciwko aresztowaniom. Został zatrzymany przez policjantów w cywilnych ubraniach i brutalnie pobity (otrzymał kilka ciosów w głowę, co skończyło się atakiem migreny). Znowu siedział dwa dni. Informację tym incydencie dostałam w jednozdaniowym mailu od Ciro Diaza.
Pod koniec stycznia Gorki wrócił online. Rozmawialiśmy o planach na przyszły rok, ewentualnych koncertach w Europie, o nowym materiale, który tworzy wraz z Porno para Ricardo i osobnym projekcie muzycznym, który ma ujrzeć światło dzienne w połowie roku. Dyskutowaliśmy o kolejnych kamerach instalowanych przed domami opozycjonistów (Gorki miał „swoją” przed domem jako jeden z pierwszych).

31 Stycznia znów dostałam jednozdaniowego maila od Cira „Gorki ma datę procesu – 11 lutego”. Postanowiłam się nie martwić. Sam pomysł stawiania przed sądem chorego człowieka za to, że się leczy i po prostu próbuje żyć normalnie, jest dla mnie, osoby żyjącej w wolnym i demokratycznym świecie, tak absurdalny, że ciężko mi uwierzyć w jego realność. Wiedziałam ponadto, że dokumentacja jego choroby i leczenia jest już skompletowana. Jednak najgorsza informacja uderzyła kilka dni później. „Jucio sumario” – bo tak określany jest proces podczas którego Gorki będzie sądzony – to wzorowana na stalinowskich rozprawach z lat trzydziestych ubiegłego wieku pokazówka. Obrona nie otrzymuje dostępu do aktu oskarżenia, nie ma zatem szans na przygotwanie linii obrony. Gorki został już uznany za winnego. Czy zostanie skazany i jeśli sprawy przybiorą fatalny obrót – na ile – zależy wyłącznie od zanteresowania sprawą społeczności międzynarodowej.

W ciągu ostatniego tygodnia obserwowałam wiele aktów solidarności, bezinteresownej pomocy i wsparcia. Wiele osób podpisuje petycję do władz kubańskich w sprawie oczyszczenia Gorkiego z zarzutów (choć nawet ich naprawdę nie znamy). Działacze przesyłają zdjęcia i filmy ze słowami poparcia, dzielą się informacjami. Sam Gorki nagrał video z oświadczeniem o swoim procesie i prośbą o wsparcie. Próbuje zachować swobodę, ale każdy, kto zna go choć trochę, od razu zauważy, że Gorki się boi. To nie przelewki. A jeśli ten czterdziestopięcioletni facet (wielu z nas zapomina, że Gorki nie jest już nastolatkiem)  trafi do więzienia, bez możliwości kontunowania leczenia, ta sprawa może zakończyć się tragicznie. Bo nie wiadomo, czy nasza solidarność sprawi, że uda się go stamtąd wydobyć zanim epilepsja zrobi swoje...

Zmoblilizujmy się zatem. Do procesu zostały ledwie trzy dni. Pokażmy kubańskim władzom, że patrzymy im na ręce. Że choroba i „zakazane piosenki” to niewystarczający powód, aby wydawać na człowieka wyrok możliwej śmierci. Gorki nie zrobił nic złego. On tylko śpiewa i głośno mówi, co myśli. A poza tym przecież niesie z sobą zawsze same pozytywy – żarty, dobre słowo, śmiech, pozytywną energię. Ciężko mi uwierzyć, że ten facet, który wszystkich dookoła wkółko namawia do uprawiania seksu, kokietuje każdą dziewczynę, na której zawiesi wzrok, żartuje z każdym napotkanym człowiekiem czasem mimo bariery językowej, ma ponieśc karę tylko za to, że ma odwagę myśleć po swojemu… Niestety taka jest reczywistość. I tylko od naszej solidarności zależy, czy uda mu się wyjść z tej opresji cało.

Podpisujecie petycję. Udostępniajcie zdjęcia, filmy i informacje. Piszcie do Gorkiego, żeby wiedział że nie jest sam.

Aleksandra Peszkowska

Brak komentarzy: