poniedziałek, 17 sierpnia 2009

¿En un sueño?


















1
Tramwaj. Gdańsk. Dokładnie okolice Uniwersytetu Gdańskiego. Moja młoda, piękna towarzyszka podróży, nazwijmy ją E., siedzi na krzesełku, ja stoję tuż obok, podkreślając rzecz jasna swoją wielkość, tym razem tylko tę związaną ze wzrostem… Rozmawiamy o czasach szkolnych i studenckich, o dniach spędzonych w bibliotekach i czytelniach, o miejscach wyrwanych z rzeczywistości i tych w pełni przyziemnych. W pewnym momencie zza mojego ramienia wyrasta pani w wieku pomiędzy zaawansowanym wiekiem średnim a momentem, w którym kobietę zaczyna już określać się jako starszą. Zielony kapelusik, takiż bezrękawnik zapinany na guziki, pod nim granatowa bluzka. Twarz zniszczona, niebrzydka, choć daleka od piękności. Świdrujące spojrzenie niebieskich, jakby rozwodnionych oczu. Zauważamy ją w tym samym momencie. E. unosi się z siedzenia:
- Proszę, może pani usiądzie.
- Ależ nie, nie, wystarczy, że pani siedzi i trzyma na kolanach swój sweter.
E. przez chwilę jeszcze stoi niezdecydowana, zaskoczona odpowiedzią, ale kobieta nakłania ją gestem, aby powróciła na miejsce.
Właściwie nie zrozumiałam, co kobieta odpowiedziała, ale powstrzymuję się od pytań i powracam do przerwanej rozmowy. Opowiadam o sympatycznej pani, która zostawiała mi książki w czytelni PAN w Gdańsku, gdy ta była jeszcze ogólnie dostępna, w jej starej siedzibie. Nagle kobieta obok nachyla się do mnie:
- Jak masz na imię?
- Ja? – zastanawiam się czy odpowiedzieć.
- Tak.
- Ola. – mam za mało czasu, odruch bierze górę.
- A dlaczego? – pyta przytomniejsza E.
- A nie… tak z ciekawości.
Patrzę na E. szukając wsparcia, a gdy odwracam się ponownie, kobiety już nie ma. Ani obok mnie, ani w całym tramwaju.

2
Maluję płot przed domem. Uściślę, że płot jest biały. W słuchawkach hałasuje Gogol Bordello, wkurzam się na rzadką farbę, na płocie tworzą się zacieki.
- …bry
Odwracam się w kierunku głosu, wyciągając z ucha słuchawkę, upaćkaną rękawicą.
- Proszę?
- Dzień dobry.
Właścicielką głosu jest może dziewięcioletnia dziewczynka, blondyneczka, w jasnej sukience w kwiatki. Z uszu zwisają jej długie, ciemne kolczyki, nie pasujące ani do wieku, ani do sukienki. Ma śliczne oczy. Siedzi na rowerze.
- Dzień dobry.
- Ładny płot pani maluje.
- Dziękuję.
- Ja mieszkam w bloku, z mamą, nie mam takiego płotu.
- Może kiedyś będziesz miała własny dom, to będziesz miała płot i będziesz mogła go malować.
- Ale ja będę miała czarny. Bo nie chciałoby mi się go malować. Mój tata mieszka w domu, a nie w bloku i ma ciemny płot.
- Czarny płot też trzeba malować niestety, nie ma lekko.
- Tata nie maluje. A ja będę mieszkała z tatą w domu. Ale muszę najpierw wygrać za mamą.
Odjechała nie mówiąc już nic więcej.

1 komentarz:

Czarna Owca Apostołki pisze...

Ilekroć tamtędy przejeżdżam myślami, przypomina mi się ta kobieta w dzianinach absurdu.