środa, 5 maja 2010

"Złote runo" urzędu celnego, czyli o tym, dlaczego polskie instytujce państwowe należałoby spalić

























Pisałam już kiedyś, z pewnym przymrużeniem oka, o przygodach Oli przemytniczki. Ale dziś mrużyć oczy mogę co najwyżej ze złości. Nieświadoma faktu, że limity na towary typu papierosy i alkohol przewożone drogą lądową, a powietrzną są różne (kiedy jeszcze jeździłam po Europie autokarami, za młoda byłam na przewożenie ww. dóbr), kupiłam sobie w Kaliningradzie 16 paczek papierosów o wdzięcznej nazwie "Złote runo". Podobało mi się pudełko - co prawda schematyczny rysunek przedstawionej na nim łodzi przypomina mi bardziej konstrukcje tworzone przez Wikingów niż te, które mogli ewentualnie budować argonauci, ale mniejsza o większość. W strefie bezcłowej między Polską a Rosją, gdy pasażerowie naszego busika tłumnie ruszyli zakupować wódkę, ja się dowiedziałam, że przewieźć mogę tylko dwie paczki. Dwie wzięła ode mnie śliczna młoda Rosjanka, ubrana bardzo szykownie i ze smakiem (aż się głupio czułam oddając jej te fajki - sama byłam w nieco używanej zimowej kurtce), dwie kolejne drobniutka i równie urocza obywatelka Kirgistanu, która z resztą miała wraz mężem większe kłopoty - nasi urzędnicy mieli bowiem problem z odczytaniem ich wiz. Niestety w pasie bezcłówki nie było śmietnika, więc postanowiłam po prostu oddać papierosy celnikom. Pomijam fakt, jak bardzo byłam zdziwiona, że chcą spisywać jakiś protokół, ale w pięć minut było po wszystkim, a ja mogłam wrócić do busa, który został w tym czasie odstawiony na kanał w celu szczegółowego przekopania. Kilka miesięcy temu musiałam pokryć koszty postępowania sądowego związanego z moją "sprawą" - 40,00zł. Zapłaciłam, myśląc, że już po wszystkim. Tymczasem dzisiaj dostaję kolejny polecony - tym razem z Urzędu Celnego w Elblągu. Do zapłaty mam 198,00 zł - za przechowywanie papierosów w magazynie depozytowym od 21.11.09. do 19.01.10.r. - szkoda, że nie składowali ich dłużej, mogliby mi więcej naliczyć. Biedni celnicy najwyraźniej przez dwa miesiąc nie mogli trafić kartonem fajek do pieca. Ale to wcale nie jest najzabawniejsze - wartość celna towaru wyniosła 8 zł - przy czym jedna paczka kosztowała 10 rubli, czyli w przybliżeniu, po ówczesnym kursie - 1 PLN. Cena widoczna jest z resztą na poniższym zdjęciu. Na spłatę tych 238,00 zł pracowałam ponad 30 godzin. Czyli prawie tydzień roboczy. Ale największy mam żal o to, że nasi celnicy z własnymi obywatelami postępują gorzej niż skretyniali i wiecznie przekonani o własnej wyższości Amerykanie z obcokrajowcami - jak mój kolega wwiózł za dużo rumu z Kuby, to mu go po prostu wylali do zlewu.
Ale nikt go za to nie skasował.
Muszę się szybko wzbogacić i zacząć latać wyłącznie samolotami...


3 komentarze:

Ania pisze...

Albo rzucic palenie! Nie byloby sprawy wtedy :p
:*
p.s. ja tak NA POWAZNIE I BEZ KITU SIS!

Ania pisze...

p.s 2 - tak, wyglada mi to zdecydowanie na lodz wikingow..

Anonimowy pisze...

30 yr old Structural Engineer Ambur Pullin, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like Body of War and Orienteering. Took a trip to Greater Accra and drives a Ford GT40. zobacz post